SPOŁECZNOŚĆ LEKARSKA
Społeczność lekarska nie miała wówczas jeszcze jasnego obrazu tego zaburzenia, jego parametrów i postaci, w jakich występuje. Ponieważ nie korzystaliśmy z wyników tomografii komputerowej zapewniającej rzetelne diagnozy somatyczne, wybraliśmy ludzi, których personel medyczny zakwalifikował jako „starców” wyłącznie na podstawie ich zachowania. Uznaliśmy, że samo nazwanie kogoś „starcem” ma znaczenie psychologiczne. Refleksyjność i bezrefleksyjność potraktowaliśmy jako kategorie dyskretne i uznaliśmy, że pensjonariusze domu opieki są albo refleksyjni albo bezrefleksyjni. Jeżeli w swoich zachowaniach przejawiają zbytnią rutynowość, mogą być skrajnie bezrefleksyjni. Opierając się na naszych wcześniejszych badaniach byliśmy przekonani, że taka bezrefleksyjność prawdopodobnie powoduje przedwczesny zgon. Dlatego skłonni byliśmy uznać, że (pomijając chorobę Alzheimera) określenie kogoś jako starca może świadczyć o jego refleksyjności, a zatem o adaptacyjnej reakcji na nadmiernie zrutynizowane otoczenie. Z pewnością wydaje się dalekie od adaptacji, kiedy nudni, starzy ludzie dywagują pozornie ciągle o tym samym i komentują aspekty środowiska, które nam wydają się błahe. Ci starzy ludzie przełamują może jednak utarte kategorie, które ich mniej „stetryczali” współlokato- rzy niezmiennie uznają za oczywiste i pomijają. Treść tej „starości” jest, oczywiście, społecznie nieadaptacyjna, ale proces może być biologicznie adaptacyjny. To właśnie dziwaczna treść skłania nas do uznania tych starych ludzie za „starców”. To etykieta „starzec” sprawia, że pomijamy wszystko, co może być pozytywnego w tym niepokoju.